Opowieści...
- Karolina Błażejczyk
- 4 wrz 2024
- 2 minut(y) czytania
Kolejne dni mijały w błogim lenistwie, w oczekiwaniu na kulminacyjny moment czyli Safari do parku Tsavo East. Postanowiłam, że wykorzystam te dni nie tylko na błogim chillowaniu, ale także po prostu pogadam z miejscowymi. Dowiem się czegoś ciekawego. Nie było to dużym wyzwaniem, bo kenijczycy są otwarci na rozmowy i bardzo towarzyscy. I tak moje codzienne spacery po plaży zamieniłam na spotkania towarzyskie z mieszkańcami okolicznych wiosek, Masajami.

Zmotywowałam się i wstałam o 5:30 i pobiegłam na wschód słońca - to było totalnie nie z tej ziemi. Plaża była całkowicie pusta, był odpływ ... to idealny moment na zebranie myśli i docenienie w jakim miejscu właśnie się znajduję. To dziwne, ale w Kenii moje emocje i odczucia wędrowały od samego początku w totalnie innych kierunkach, niż we wszystkich innych miejscach w których byłam do tej pory. Myślę, że określenie Afryki jako "motherland" jest całkowicie zasadne. Jedno jest pewne, ja wtedy tego jeszcze totalnie nie rozumiałam. Ja przecież po prostu byłam tylko na kolejnych wakacjach.
Pierwszy raz również od baaardzo dawna zdażyło się tak, że poznałam cudownych ludzi (Polaków). Każdy z innymi historiami, każdy w innym punkcie swojego życia. Tych wspólnych wieczorów i rozmów nie zapomnę do końca życia!

Wracając do moich plażowych rozmów i opowieści. Każda z nich była na swój sposób ciężka, ale tutaj nie trudno o to, żeby historie złapały za serce. Niemal dziennie słyszysz, że ważne jest zarobić cokolwiek, żeby coś zjeść, żeby dać jeść dzieciom, żeby zapłacić za szkołę lub leki dla rodziny. Nie jest to łatwe i powoduje, że w jednej chwili masz ochotę oddać wszystko co masz, bo przecież masz to tak naprawdę na wyciagnięcie ręki. I wiele osób tak robi, przyjeżdza z przeładowanym bagażem, żeby zostawić wszystko potrzebującym lub w wioskach. Tylko jak odróżnić, kto tak naprawdę jest najbardziej potrzebujący, skoro widzisz tylko kawałek plaży i trochę ulicy podczas swojego urlopu (wioski w które zabiorą Cię miejscowi, to ich rodzinne wioski, w które trafiają setki takich samych turystów jak większość osób, które jadą do Kenii pierwszy raz). Realia życia w Kenii są trudne, edukacja jest płatna, służba zdrowia jest płatna, zarobki - w listopadzie 2022 roku około 100-150 dolarów/ miesiąc. Wiele osób decyduje się na pracę na plaży, bo tutaj jest dużo turystów. Ci którzy mają wiele szczęścia, trafiają do hoteli na staż. Bez wyksztacenia jest ciężko, a osób wykształconych jest mało - bo to kosztuje.... i tak koło się zamyka. To wszystko łapie za serce bardzo szybko i mocno... Zwłaszcza kiedy siedzisz w wygodnym hotelu, pijesz drinka w basenie i jesz pyszną kolację - a w głowie masz opowieści z kilku dni.
Pamiętam jak dzisiaj niepełnosprawnego chłopaka (miał ogromne trudności z chodzeniem), przychodzącego dziennie na plażę przed naszym hotele i robiącego rzeźby z piasku. Mijałam go wiele razy, widziałam też że inne osoby robiły zdjęcia, ale mało kto wrzucił coś do kubeczka. Zresztą, nie każdy ma przy sobie pieniądze będąc na plaży. Któregoś dnia, obserwując to wszystko co mnie otaczało od ponad tygodnia, po prostu siadłam na plaży i musiałam sobie popłakać. Do dzisiaj tak mam, przychodzi moment w którym jestem taka przebodźcowana, że muszę to z siebie wyrzycić. I chociaż wiele już widziałam w Kenii, to nadal niektóre rzeczy potrafią mnie rozwalić na drobne części.
Czytam z zaciekawieniem każdy wpis, kończę jak się okazuje ostatni ! W głowie jest jedna myśl, co wydarzy się dalej? 🤎💚