top of page

Mombasa

Mombasa była moim marzeniem, może dlatego że to właśnie duże miasta pokazują zazwyczaj prawdziwy obraz kraju w którym się znajduję. 

Mombasa, jest drugim największym miastem w Kenii zaraz po stolicy Nairobi i zarazem największym portem Kenii. Jest położona na "wyspie" połączonej w pozostałą częścią 3 mostami i promem. Aby dostać się z Diani do Mombasy, trzeba jeszcze skorzystać z promu (podobno w przyszłym roku, ma być już most który znacznie ułatwi pokonywanie tej trasy). 

Do Mombasy wyjeżdżamy rano z lokalnym przewodnikiem, małą grupą. Jadąc wzdłuż wybrzeża, wreszcie mogę zobaczyć w dzień jak wygląda to miejsce.

Po drodze mijamy wiele małych wiosek, w większości z nich znajdują się szkoły, dookoła jest kilka małych domów, boisk, biegają dzieci, przed domami często siedzą mężczyźni i prowadzą dyskusje. W sumie jest niedziela... Im bliżej Mombasy tym więcej się dzieje.

Jest bardzo ciepło, a w naszym busie wysiadła klimatyzacja... zbliżamy się do promu (Likoni), tutaj już widać prawdziwe oblicze Kenii, stragany, bardzo dużo osób, mężczyźni ciągną wózki wypakowane do granic możliwości z towarami na sprzedaż, wzdłuż drogi chodzą krowy, jest dużo śmieci i kałuże po nocnym deszczu.

               

Tak, Kenia ma ogromny problem ze śmieciami. Tutaj całkiem naturalne jest to, że papierek wyrzuca się na ziemię, nie zastanawiając się w ogóle co się z tym stanie (podczas mojej drugiej wyprawy do Kenii - zadałam pytanie młodemu Kenijczykowi, dlaczego to robi... stwierdził, że tak robi od zawsze i nie zwraca na to w ogóle uwagi, natomiast świadomość w tym zakresie dość mocno się zmienia i organizowane są m.in. akcje sprzątania plaż). Natomiast nikt nie zna pojęcia, odbierania śmieci, segregowania odpadów. Śmieci są głównie palone lub zakopywane. Po drodze mijamy kilka palenisk. Co ciekawe, panuje zakaz wwożenia foliowych siatek, torebek itp. przez turystów w bagażu (nie wiem, czy ktoś to w ogóle sprawdza, nigdy nie widziałam) natomiast w samej Kenii, wszystko pakowane jest właśnie do takich torebek. 

Jesteśmy na promie, tutaj jak zawsze dużo się dzieje, samochody, motocykle, tuk-tuki, busiki, tłum ludzi, wózki z towarami... szaleństwo. Niektórzy się do nas uśmiechają, machają, inni w ogóle nie wykazują zainteresowania. Przeprawa promowa trwa kilkanaście minut, potem następuje chaos numer dwa - czyli opuszczenie promu.




Mombasa jest różnorodna, można ją zwiedzić typowo turystycznie - wybierając bardzo charakterystyczne punkty, takie jak aleja Baobabów, targowisko z owocami, warzywami, przyprawami, mięsem, fort Jesus, spacer po starym mieście, aż wreszcie symbol Mombasy - ulica Moi Avenue ze słynnymi kłami słonia upamiętniające jedną z wizyt Królowej Elżbiety II. To ogromne miasto, zamieszkiwane przez ok 1,5 mln ludzi (wg mnie nawet więcej).Od bardzo biednych dzielnic, slumsów, gdzie naprawdę widać skrajne warunki w jakich mieszkają Kenijczycy, po bogate dzielnice z pięknymi strzeżonymi apartamentami. Mnie zachwyciła wpływami hinduskimi, arabskimi, portugalskimi. 

My odwiedziliśmy również Akambę - wioskę, w której ręcznie wykonywane są rzeźby i figurki z drewna. Można poczuć artystycznego ducha - te rzeczy są naprawdę piękne i warto docenić fakt, że wykonywane są w 100% ręcznie; oraz Haller Park - to park w którym można spędzić w mojej opinii nawet pół dnia, obcując z naturą i zwierzętami. Wisienką na torcie jest karmienie żyraf ! Temperatury dają się we znaki, na szczęście podmienili nam busa z klimatyzacją (znowu ta przyziemność, klimatyzacja...) W Akambie, jest sklep w którym można kupić te piękne rękodzieło, jest też możliwość wymiany pieniędzy i ... można kupić m.in piwo, TAK ! zimny TUSKER, zbawienny w te upały po intensywnym zwiedzaniu.


Mombasa to żywioł, chaos, hałas, a z drugiej strony wielkie miasto, które musi być poukładane - to tutaj znajdziecie banki, salony samochodowe, urzędy, prywatne szkoły... Mombasa to ludzie śpiący na ulicach i wielkie apartamenty, to wielkie targowiska uliczne i sklepy, to tuk tuki, matatu (lokalne autobusy) i wypasione samochody, to miejsce skupiające tłumy i pokazujące totalnie inny obrazek, niż wybrzeże Oceanu Indyjskiego - Diani, czy Galu.

Mam apetyt na więcej Mombasy, chciałabym kiedyś zobaczyć ją okiem Kenijczyka, spędzić tutaj cały dzień, pomijając typowo turystyczne miejsce, poczuć inną energię tego miasta. 


Wracając do hotelu, oczywiście mam mnóstwo przemyśleń. Jestem w Afryce, wracam z Mombasy, od której kilkadziesiąt kilometrów dalej są parki, safari, dzikie zwierzęta. W której zobaczyłam tyle kontrastów, ile nie widziałam już bardzo dawno, o ile w ogóle! Zaraz wbiegnę na biały piasek albo usiądę pod palmą... 

Piszę to prawie po roku, a mam ciarki... może dlatego, że wiem co działo się potem, a może dlatego że to był ten pierwszy moment w którym Kenia zaczynała kraść moje serce. 


Karolina

Comments


O mnie

Plaża Diani w Kenii

Od kiedy pamiętam serce zawsze mocniej mi biło na myśl o podróżach. Uwielbiam ten dreszcz emocji kiedy kupuję bilety lotnicze i zaczynam plan podróży...

 

Czytaj więcej

 

  • Facebook
  • Instagram

© 2035 by Going Places. Powered and secured by Wix

bottom of page