Kenia upragniona...
- Karolina Błażejczyk
- 28 wrz 2024
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 11 paź 2024
Następnego dnia wstałam wcześnie, w nocy padał deszcz, więc wyobraźcie sobie godzina przed 9, słońce już dość praży, a powietrze jest tak wilgotne jak sauna parowa - nie przesadzam. Taki właśnie jest oddech Kenii, oddech Czarnego Lądu.
Po śniadaniu, wybiegłam na plażę po drodze słysząc radosne Jambo… w poszukiwaniu znajomych twarzy sprzed 8 miesięcy. Oczywiście byli! To niesamowite … wchodzisz na plażę, ponad 6500 kilometrów od domu i spotykasz znajomych. Witamy się, rozmawiamy. Znowu czuję się jak w domu ! Znowu czuję, że mentalnie nigdy nie opuściłam tego miejsca.
Ten dzień, postanawiam spędzić na spacerowaniu po plaży, kąpielach w oceanie, basenie hotelowym, rozmowach. Oczywiście wielu pracowników hotelu mnie poznaje, co jest nawet zabawne i bardzo miłe.
Jestem sama, lubię być tutaj sama, tak najlepiej czuję to miejsce.
Siadam na piasku i składam myśli i na prawdę nie dowierzam, że tutaj znowu jestem... ! Przede mną spotkania z wyjątkowymi osobami, wiem i czuję że nie będą łatwe mentalnie, ale piękne ! Nie mogę się doczekać, więc wysyłam wiadomości do Rukiji i Anny, że już jestem, że nie mogę się doczekać. Jestem szczęśliwa i wdzięczna, że zostałam zaproszona do tego świata.
Tutaj dostrzegam tą naszą europejskość, nasze wygodnictwo, naszą łatwość do spłaszczania ważnych problemów, a rozgrzebywania tych zupełnie nic nie znaczących, tutaj zaczynam zastanawiać się za czym naprawdę biegniemy, co jest w życiu ważne.
Ten wyjazd traktuje zupełnie inaczej, niż ten poprzedni. Chcę jak najwięcej czasu spędzić z ludźmi, chcę jeszcze bardziej zrozumieć to miejsce. Nie zaplanowałam Safari, w zasadzie nic nie zaplanowałam. Ja po prostu chcę tutaj być ! Całą sobą. Ten wyjazd jest tak bardzo mój. Tym razem oprócz leżenia pod palmami, postanowiłam zrobić coś więcej, to wszystko kiełkowało w mojej głowie przez ostatnich 8 miesięcy.
Wieczorem wychodzę na kolację, jadę tuk tukiem w stronę centrum Diani, zamawiamy kurczaka, frytki, sałatkę, zimnego Tuskera. Rozmawiamy o pracy w hotelu, o tym jak pracuje się z gośćmi z różnych stron świata, jakie mają możliwości w Kenii, dlaczego wybrali taką pracę. Niedokończone jedzenie karzą sobie zapakować. Tak, tutaj nie marnuje się jedzenia, nawet resztki frytek i kurczaka. Nie zamawia się też ogromnych porcji na jedną osobę. Wszyscy dzielimy się tym, co mamy na talerzach. Lubię to w nich, bez nadęcia i niepotrzebnych barier.
Ten dzień był pełen emocji dla mnie, łzy wzruszenia, powrót do znanych mi miejsc i odkrywanie ich na nowo, poznanie kolejnych ...
Na następny dzień miałam zaplanowane dwa spotkania z Rukiją i Anną.
Zasypiam, nie mogąc doczekać się co przyniesie jutro...
Karolina
Comentarios