top of page

Jak Kenia zaczęła kraść moje serce...

Zaktualizowano: 25 wrz 2024

Kolejne dni mijały na błogim lenistwie, po Safari zdecydowałam się jeszcze na Wasini Island, na przedpołudnie na Robinson Island - więcej informacji o tych miejscach znajdziesz tutaj

Kilka przejażdżek tuk tukiem i spacery po okolicy. Chciałam odwiedzić jeszcze okoliczną wioskę, ale już wiedziałam z opowieści innych osób, że to po prostu trochę naciągane historie, wyprawy do rodzinnych wiosek o czym już wspominałam, dodatkowo po emocjach z wioski po Safari, stwierdziłam, że odpuszczam.

Więc po prostu korzystałam jak mogłam z kąpieli w Ocenie, spacerów po plaży i hotelowych atrakcji. Dodatkowo poznawałam kolejne super osoby, z którymi spędzałam czas. Miałam już swoich ziomków na plaży (Maciek, Jamal, Yarek i inni, z którymi dziennie rozmawiałam, poznałam super masażystkę - Mercy, u której byłam na genialnym masażu i super pogaduszkach.

Dobiłam kilku super biznesów na plaży kupując pamiątki. W Kenii na szczególną uwagę zasługuje rękodzieło, wszystko co z drewna, wszystko co rzeźbione, malowane. Piękne, kolorowe chusty i sukienki.

Dni mijały coraz szybciej... i każdego kolejnego czułam, że powrót będzie ciężki.

Energia poranków, odpływy, przypływy, codzienne plażowe rutyny... wieczory przepełnione rozmowami i śmiechem przy hotelowych animacjach. Oderwałam się totalnie od rzeczywistości, która była pełna zawodowych wyzwań i nie do końca sobie z nią radziłam. Każdego dnia coraz bardziej czułam dziwne przywiązanie do tego miejsca i wiedziałam, że pierwszy raz od bardzo dawna zatęsknie nie tylko za widokami, ale przede wszystkim za ludźmi, za historiami, za śmiechem, za wzruszeniami.

Rzadko nawiązuje, aż tyle znajomości na wyjazdach, ale tutaj było totalnie inaczej. Pamiętam, jak zdecydowaliśmy się na kolację na plaży ... ryby, ośmiornice, lobstery, ryż kokosowy, sos pomidorowy i sałatka, a do tego "cudowne" piwo/wino z kokosa. Wszystko to późnym wieczorem na plaży, na piasku z lokalsami. Nigdy chyba nie miałam takiej frajdy z jedzenia ryby. Było beztrosko, śmiesznie, dodatkowo z super ekipą polaków i kenijczyków. Wyobraźcie sobie sałatkę z wielkiej plastikowej miski, wino kokosowe z plastikowym, zielonym kieliszku i obrus z chusty. A wcześniej, czekając dostałam kilka zdjęć z przygotowań tej uczty.



Pamiętam nasz kilkukilometrowy spacer do centrum Diani, zakupy w markecie po drodze, biegające małpy i trąbiące tuk-tuki, pamiętam jak było ciepło i jak pachniało powietrze. Pamiętam powrót po zmroku plażą i biegające kraby... czułam ogromną radość z każdej chwili.

Właściwie to zaczęłam sobie zdawać sprawę, że w Kenii nawet najmniejsze i najprostsze rzeczy zaczęły sprawiać mi ponownie ogromną radość. Nawet jak nigdy, ruszyłam na parkiet potańczyć (a tańczyć zawsze uwielbiałam, tylko gdzieś straciłam tą radość w biegu za czymś...). Zaczęłam dużo myśleć o tym, co mnie otacza w codziennym życiu, zainspirowana opowieściami poznanych tutaj osób, zaczęłam jakby odczuwać więcej, zaczęłam zadawać sobie pytania co tak naprawdę sprawia, że czuję się szczęśliwa...

Nie chciałam nawet myśleć o powrocie, więc postanowiłam po prostu cieszyć się każdym dniem i brać jak najwięcej z tego miejsca...


Karolina





Comments


O mnie

Plaża Diani w Kenii

Od kiedy pamiętam serce zawsze mocniej mi biło na myśl o podróżach. Uwielbiam ten dreszcz emocji kiedy kupuję bilety lotnicze i zaczynam plan podróży...

 

Czytaj więcej

 

  • Facebook
  • Instagram

© 2035 by Going Places. Powered and secured by Wix

bottom of page