Afryko ... wracam !
- Karolina Błażejczyk
- 22 wrz 2024
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 11 paź 2024
Przez kolejne miesiące w zasadzie nic się nie zmieniało, oprócz tego że odliczałam dni do powrotu, czytałam bardzo dużo o Kenii, pozostawałam w kontakcie z Rukiją, Anną i resztą.
Nie sądziłam, że można tak tęsknić za miejscem, za ludźmi. Ale od grudnia nie było dnia, żebym nie wspominała Kenii...
Wylot miałam dokładnie 8 sierpnia 2023, tym razem z Warszawy. Walizka wypakowana po same brzegi kosmetykami do salonu Rukiji, przydatnymi rzeczami dla dzieci i Dziewczynek Anny, dodatkowo kilka rzeczy od Roberta do przekazania Dziewczynom. Lot wcześnie rano, więc wyjechałam już dzień wcześniej i przenocowałam w hotelu niedaleko lotniska. Wsiadłam do samolotu i nie jestem w stanie opisać tutaj tych emocji, które miałam w sobie. Niby nic, po prostu wracam... a jednak dla mnie TAK dużo.
Miałam już cały plan spotkań i działania bo czasu niewiele, a osób do spotkania sporo.
Po 11 godzinach w samolocie, wchodzę na lotnisko w Mombasie, biorę głęboki oddech i czuję zapach Kenii. Mojej Kenii.
Idę szybkim krokiem, bo przecież znam lotnisko i nagle dochodzi do mnie myśl, 'ja nigdy nie opuściłam tego miejsca’ ze łzami w oczach stoję w kolejce do odprawy i czuję wyjątkowo wilgotne, gęste i gorące powietrze na swojej skórze, mielone delikatnie przez wentylatory i czuję jeszcze większą radość. Czuję że moje serce zaczyna bić tak mocno, jak 8 miesięcy wcześniej, a łzy zaczynają płynąć po policzkach.
Jestem, jestem tu znowu … to się naprawdę dzieje.
Odbieram bagaż, szybko wymieniam dolary na kenijskie szylingi i opuszczam lotnisko, aby znaleźć swojego busa.
Czuję na sobie wzrok osób, przecież widok samotnie podróżującej kobiety, tym bardziej do Afryki to nadal egzotyczny widok. Ale nie zwracam a to uwagi. Jestem taka szczęśliwa.
Jadąc przez Mombasę uśmiech nie schodzi z mojej twarzy, widzę znowu te miejsca (chociaż jest noc), które tak dobrze zapamiętałam. Jestem w domu… ta myśl brzmi w mojej głowie .
Chociaż niecierpliwie zerkam na zegarek, bo tak bardzo chciałabym być już na miejscu i zdąrzyć przed północą, chcę jeszcze zrobić komuś niespodziankę.
Prom - lubię to miejsce, lubię obserwować lokalnych mieszkańców, przemierzających się z Mombasy na Wybrzeże Diani i Ukundy i na odwrót. W busie słyszę typowo turystyczne komentarze, uśmiecham się pod nosem lub momentami irytuje (ale przecież jeszcze całkiem niedawno, myślałam o niektórych rzeczach bardzo podobnie; jak Ci którzy właśnie widzą to po raz pierwszy) ale ja rozumiem już dużo więcej, dlatego z fascynacją chłonę wszystko, co dzieje się dookoła mnie. Obserwuję. Czuję.
Znowu miałam dużo szczęścia i na prom nie czekaliśmy zbyt długo (3 tygodnie przed moim przylotem, przez strajki pracowników promu, kolejki wynosiły nawet po 5 godzin). Jestem już na wybrzeżu, widzę jak dużo zmieniło się się od mojego ostatniego pobytu - nowe drogi, momentami w ogóle nie wiem, gdzie jesteśmy. Już niedługo nie będzie również problemu z promem - wreszcie zacznie działać trzeci most i transfer z lotniska będzie dużo wygodniejszy i szybszy.
Po 22 wjeżdżamy do Diani, rozpoznaje już bardzo dobrze okolicę, czuję ogromną radość nie potrafię opisać tych emocji, wiem że przede mną niesamowity tydzień, niecierpliwie wypatruję tabliczki ‘Papillon Lagoon Reef’ … jest !
Wjeżdżamy na teren hotelu, a ja mam ochotę już wyskoczyć z busa i biec przed siebie. Już wiem, że nie zjem nawet kolacji. Chcę tylko wrzucić walizkę do pokoju, przywitać się i iść na plażę spojrzeć w niebo pełne gwiazd.
Melduje się w hotelu, zamiast na kolację biegnę przed siebie, pisząc szybką wiadomość, że już jestem.
To niesamowite uczucie spotkać znowu te same osoby, z którymi przez ostatnie 8 miesięcy wymieniało się tylko wiadomości z wielką nadzieją, ze jeszcze może kiedyś pogadamy siedząc na przeciwko siebie. Ale to się dzieje, właśnie teraz to się dzieje. Rozmawiamy do północy, potem pracownicy muszą opuścić hotel, więc przenosimy się na plażę i przy muzyce z telefonu, pod niebem pełnym gwiazd rozmawiamy przez kolejne godziny. Nie czuję zmęczenia, chociaż jestem na nogach już prawie dobę.

Tak kończy się pierwsza noc w mojej ukochanej Kenii.
Kładę się do łóżka, ciągle jeszcze niedowierzając że tu jestem.
Karolina

Comentários