African brotherhood...
- Karolina Błażejczyk
- 10 paź 2024
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 12 paź 2024
Kolejny dzień zaczęłam od wschodu słońca, a te tutaj są wyjątkowe.
Idę w stronę plaży, jest przed godziną 6, jeszcze ciemno. Jestem zupełnie sama... jest odpływ, więc plaża jest niesamowita. Słońce zaczyna wschodzić, Ocean jest totalnie spokojny, ta cisza jest niesamowita. Naprawdę nie ma totalnie nikogo. Ten wyjazd dla mnie bardzo emocjonalny, pewnie też dlatego że jestem sama, że muszę często ufać swojej intuicji. Zadaje sobie też mnóstwo pytań, które często doprowadzają mnie do wzruszenia, zastanawiam się czy jeszcze kiedyś będzie mi dane tu wrócić, uświadamiam sobie też bardzo mocno, że to jest moje miejsce na Ziemi, że jestem ogromną szczęściarą, że je znalazłam.
Robi się całkiem jasno, tutaj słońce wschodzi szybko i od razu robi się bardzo jasno i ciepło. Spotykam kilka osób, nawet jestem zapraszana na jogging - ale w sukience mogłoby być ciężko ;). Wracam do pokoju.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, ile jeszcze emocji mnie dzisiaj czeka. Po śniadniu idę na masaż do Mercy - super dziewczyna, ma swoje miejsce między hotelami Papillon Lagoon Reef i Baobab Beach Resort. Masaż kosztuje ok. 15 $ za godzinę. A przy okazji, to kolejna osoba z którą byłam w kontakcie od grudnia, także jak tylko ją spotykam to rozmawiamy.
Popołudniu zostaje zaproszona na mecz piłki nożnej, kenijczycy uwielbiają football, kibicują i sami grają.
Jedziemy tuk-tukiem na bardzo lokalne boisko, wszyscy podchodzą do tematu bardzo poważanie, więc nie pozostaje mi nic innego jak kibicowanie. Oczywiście jestem jedyną białą osobą, dzieci są trochę zawstydzone, inni przyglądają mi się uważnie. Nie lubię być traktowana jakoś inaczej w takich sytuacjach, ktoś przybiega z krzesłem żebym mogła sobie usiąść, ale ja tego zupełnie nie potrzebuję, z grzeczności siadam na chwilkę. Dla mnie wszyscy jesteśmy ludźmi, nie ważne jaki mamy kolor skóry, ja nawet czuję się tutaj momentami trochę źle... Ciężko patrzy mi się, rozumie i akceptuje te kontrasty i różnice. Mam ogromne poczucie niesprawiedliwości.
To boisko wyglądało mocno kiepsko, nierówne podłoże, dwie jakieś tam bramki, dwa różne buty do gry, tutaj to wszystko nie jest ważne ! Tutaj liczą się emocje. Czas spędzony razem, pasja, i "African brotherhood" - tego się nie da wytłumaczyć, to trzeba poczuć. Schodzi się cała okolica. Więc z lekką nutą niedowierzania, że tutaj jestem, że zostałam zaproszona do tego świata staram się kibicować najlepiej jak potrafię. Chyba dobrze trzymałam kciuki, bo drużyna Papillon wygrywa :)
Wracamy do hotelu w super nastrojach, w końcu jako wygrani.
Wracając do African brotherhood - będąc w Kenii (w innych krajach Afryki również) często usłyszycie określenie - bracie, siostro, w stosunku do Was lub innych. Jest to element kultury, która kładzie duży nacisk na wspólnotę i więzi społeczne. W wielu kulturach afrykańskich rodzinne relacje są rozszerzone, obejmując nie tylko bliskich krewnych, ale także przyjaciół i sąsiadów, co tworzy silne poczucie przynależności. Więc, nie zdziwcie się jak ktoś będzie za Wami wołał na ulicy "sister, brother".
Wieczorem show Animation Team - więc obiecuję, że przyjdę. Spędzam tak mało czasu w tym hotelu, że nawet sama stwierdzam, że właściwie powinnam się dzisiaj dobrze bawić wieczorem. Po programie wieczornym wychodzimy na szybkiego drinka. Ta noc jednak nie skończyła się tak szybko, bierzemy pokoje w hotelu w samym centrum Diani (cena zawrotna 2.000 KES czyli niecałe 15 $ za pokój). Próbowałam zasnąć, ale odgłosy ulicy skutecznie mi to uniemożliwiały. Muzyka, głośne samochody, rozmowy i śmiechy. Nie ma się co dziwić, jestem w otoczeniu klubów, jest sobotnia noc, czyli najbardziej imprezowy czas. W dodatku bardzo ciepła noc, a w pokoju tylko wiatrak.
Rano budzi mnie odgłos ulicy i słońce zaglądające od 6 rano przez okna. Budzę się pomału, chociaż w pokoju jest już dość ciepło. Idę pod prysznic - woda oczywiście tylko zimna (ciepła woda to w Kenii luksus, zwykle tylko w resortach, hotelach), ubieram się i wychodzę, na ulicach jeszcze pusto w porównaniu do tego, co działo się tutaj w nocy. Łapię tuk- tuka i wracam do hotelu i wpadam prosto na śniadanie.
Karolina
Comments